Brakuje mi miłości. Czułości. Tego, ze ktoś mnie przytuli. Tu nie chodzi o przytulenie przez mamę, siostrę czy koleżankę. Chodzi o przytulenie osoby, w której ramionach znalazłabym poczucie bezpieczeństwa. (Czyli chyba w prawie wszystkich ramionach chłopaków ) niektórzy pewnie czytając to powiedzieliby : no jak ona tak może mówić? Ma tylu adoratorów, wszystkim daje kosza czy inaczej cały czas odrzuca miłość. Hm…. Wiem. Mi jest zapewne łatwiej niż większości dziewczyn, które są samotne i chciałaby mieć chłopaka. Ale przecież nie będę wiązać się z osobą, które mi się nie podobają albo, jeśli wiem, że po prostu nic z tego nie będzie. I smutno mi, że nie potrafię sobie nikogo znaleźć. Że nie mam takiego misia mojego, nie mam tej osoby… Myślę, że ja i tak bardzo się dobrze trzymam, bo potrafię znaleźć wsparcie w moich przyjaciołach i bliższych kolegach koleżankach. Bardzo się z tego powodu cieszę (z tego, że mam takich dobrych przyjaciół, choć jest ich tak nie wielu). A także wiele zależy od samego mojego nastawienia do tej sprawy. A moje nastawienie jest chyba dobre. Ponieważ : potrafię cieszyć się życiem będąc osobą samotną. Tak też można szczęśliwie żyć. Bycie kimś ma swoje wady i zalety, tak samo bycie samotnym ma swoje wady i zalety. I takie napady smutku mam zazwyczaj przez chwile, bo przecież mnie po chwili śmiechawa z jakiegoś powodu bierze, ponieważ w moim domu nie idzie być smutnym. I ja – w odróżnieniu do niektórych ludzi – nie przepadam za smutkiem i wole się szybko wychodzić z doła niż w nim tkwić i jeszcze samemu się pogrążać. |